REPORTAŻE | NAGRANIA FILMOWE
ZDJĘCIA
ŚWIADECTWA
Moja historia
ŚWIADECTWA PACJENTÓW OŚRODKA
ADAM S.
Po 20 latach palenia papierosów, picia alkoholu, po 11 latach ciągu narkotykowego, w wieku 35 lat trafiem do Chrześcijańskiego Ośrodka dla Osób Uzależnionych w Broczynie. Rok wcześniej leczyłem się w MONARze, skąd wyjechałem po 4,5 miesiącu. Od kiedy pamiętam, byłem pełen kompleksów, strachu, wstydu. Postrzegałem siebie jako zamkniętego w sobie, samotnego, nie przygotowanego do życia idealistę. W 7 klasie zacząłem pić alkohol, przez co m.in. nie zdałem do następnej klasy, przeniosłem się do szkoły wieczorowej. W stanie wojennym zaangażowałem się w ruch ” Solidarność ” Z kolegami zacząłem redagować i wydawać gazetę „podziemia”, rozprowadzać ulotki w swoim mieście, za co byłem zatrzymany. Należałem do Klubu Inteligencji Katolickiej, chodziłem na pielgrzymki do Częstochowy. Mój idealistyczny pogląd co do pozytywnych wartości w człowieku, jego bezinteresowności runął w gruzach, gdy zaczęły powstawać Komitety Obywatelskie. W tym samym czasie moi rodzice postanowili się rozejść. W domu były ciągłe kłótnie, awantury. Ja zacząłem topić swoje smutki w alkoholu, popalałem marihuanę, później heroinę. W 1991 roku poznałem dziewczynę, która postawiła mi warunek, że muszę zerwać z narkotykami, jeśli chcę być z nią. Przez 1,5 roku nie brałem, zacząłem interesować się reinkarnacją, prawem karmy, zostałem wegetarianinem, jednak nie zrezygnowałem całkowicie z alkoholu. Spowodowało to powrót do narkotyków, w które wciągnąłem również swoją dziewczynę. Zaczęło się typowe „ćpuńskie” życie pary narkomanów. Strach i lęk wypełniający moje życie zamiast ustępować, zwiększał się z ogromną siłą. Aby go zagłuszyć brałem coraz więcej, przez co podnosiłem zapotrzebowanie organizmu na narkotyk i tak toczyło się błędne koło ucieczki, smutku, okłamywania siebie i innych, pretensji do całego świata. W 1995 roku zaraziłem się wirusem HIV. Wtedy wydawało mi się, iż to, że jestem zarażony pomoże mi rzucić narkotyki. W rzeczywistości jeszcze bardziej zadręczałem się i głębiej brnąłem w koszmar uzależnienia. Nie dając sobie szans na uwolnienie, zaakceptowałem swoje dno. Do ośrodka w Broczynie pojechałem dla spokoju rodziny, nie wierząc, że Bóg jest i może uwolnić mnie od nałogów. W tym szczególnym miejscu Bóg zaczął mnie zmieniać. Na początku czułem się dziwnie, szczególnie nabożeństwa wywierały na mnie szokujące wrażenie, a codzienne czytane Słowo Boże trafiało jak strzała w moje serce. Nie wiedziałem gdzie mam się schować, czułem się jakbym był goły, a wszystkie moje grzechy krzyczały głośno i dawały o sobie znać wszystkim wokoło. Wiedziałem, że to nie przypadek, to Boże działanie. Wyznałem wszystkie brudy swojego życia. Przyjąłem Pana Jezusa do serca, wypełniało mnie pragnienie słuchania, czytania, poznawania Boga i Jego Słowa. Zacząłem się modlić o chrzest Duchem Świętym, o dar mówienia językami. Po tygodniu zostałem ochrzczony Duchem Świętym i dostałem dar mówienia językami, moja radość była ogromna.
Obecnie pracuję w Łękini, dokładając swoją cegiełkę do powstania Ośrodka, gdzie ludzie zagubieni, zniewoleni, będą mogli otrzymywać Bożą pomoc, odnaleźć sens życia, doznać uwolnienia. Jestem Bogu wdzięczny za wszystko czego dokonał w moim życiu.
EWELINA S.
Mam na imię Ewelina, pochodzę z Bielawy i mam 27 lat. Wychowałam się w pełnej rodzinie katolickiej. Tak naprawdę to niczego mi nie brakowało to co materialne, przeważnie było tak, że to co chciałam mieć zawsze dostawałam. W wieku 14-15 lat zaczęłam poważnie buntować się przeciwko rodzicom. Uważałam się już za dorosłą i nie chciałam im się podporządkować, jednocześnie wymagając od nich aby kupowali mi np. ubrania, dawali pieniądze. Nie liczyłam się z uczuciami rodziców, liczyłam się tylko ja i moje potrzeby. Nie kochałam ich. W skutek tego zaczęłam palić papierosy, pić alkohol i zażywać narkotyki. Imprezy, dyskoteki, seks z dopiero co zapoznanymi mężczyznami był czymś normalnym. Uważałam, że takie jest życie, poza tym nie myślałam, że może być inne. Pomimo ciągłej zabawy i tłumu ludzi wokół mnie, czegoś mi brakowało, odczuwałam ogromną pustkę. Często zadawałam sobie pytania na temat śmierci. Odpowiedzi szukałam w rożnych książkach na ten temat i również w okultyzmie. To jeszcze bardziej pogłębiało mnie w problemie. Miewałam myśli samobójcze, ale lęk przed zrobieniem sobie czegoś powstrzymywał mnie od zrealizowania tych myśli. Czułam się paskudnie, myślałam że gorzej być nie może, a jednak. Poznałam Adama, w którym się zakochałam, myślałam, że będzie super, że wszystko się zmieni, ale tak nie było. Razem z Adamem braliśmy narkotyki, a naszą miłością stała się heroina, braliśmy ją dożylnie. Na początku była to zabawa, ale potem koszmar. Nie potrafiliśmy bez heroiny funkcjonować. Zaszłam w ciążę, był ślub i były myśli, że teraz będzie inaczej, że dziecko nas zmieni, że nie będziemy ćpać. Urodziłam zdrową córeczkę Klaudię. Niestety po jakimś czasie wróciłam do heroiny, miłość do narkotyku była większa niż do własnego maleńkiego dziecka. To było straszne. Aż do momentu, kiedy na naszej drodze, mojej i mojego męża, stanęły osoby z Misji Nowa Nadzieja w Bielawie i powiedziały nam o Jezusie. I znów myśl i poczucie, że to jest nasza jedyna szansa na to byśmy mogli stać się trzeźwą, kochającą, odpowiedzialną rodziną. I nie zawiodłam się. Razem z mężem oddaliśmy swoje życie Chrystusowi i to był wspaniały dzień, wielkie święto i najlepsza podjęta decyzja. Nagle pustka w moim sercu została wypełniona i poczułam przeogromny pokój, łzy same spływały po policzkach. Pomyślałam, że to jest to, czego tak szukałam w swoim życiu. Wszystko zaczęło się zmieniać. Moj mąż pojechał na terapię w ośrodku dla osób uzależnionych w Janowicach. Ja również zdecydowałam się na leczenie w ośrodku Teen Challenge w Broczynie w 2004 roku. Zostawiłam małą córeczkę wtedy miała około dwóch lat i postanowiłam walczyć. Był to ciężki czas a zarazem bardzo błogosławiony. Bóg mnie uczył, szlifował, karcił, ocierał łzy, pokazywał co jest dobre a co złe. Z dnia na dzień stawałam się innym człowiekiem- całkiem nowym stworzeniem. Z pomocą wspaniałych specjalistów, terapeutów a przede wszystkim z pomocą Bożą stałam się wolnym człowiekiem. Bóg uwolnił mnie od papierosów, alkoholu, narkotyków, okultyzmu, zniewolenia seksem i przekleństw. Okazało się, że życie może być inne, wspaniałe, pełne pasji, miłości i wdzięczności dla Jezusa za to co uczynił w życiu mojej rodziny. Po skończonej terapii wróciłam do domu ,w bardzo krótkim czasie moja mama oddała swoje życie Chrystusowi. Dzisiaj kocham swoich rodziców. Bóg uzdolnił moje serce do miłości, do innych ludzi a przede wszystkim do męża i do swoich dzieci. Jestem szczęśliwą, trzeźwą mamą. Urodziłam wspaniałego synka Tobiasza, ma 16 miesięcy. Klaudia ma 5 lat i dziękuję Bogu, że w tym złym czasie była malutka i dzisiaj nie pamięta tego jacy byli jej rodzice. Dzisiaj moje życie ma sens, Bóg spełnia moje pragnienia, jestem wolontariuszem w Misji Nowa Nadzieja, chce pomagać ludziom uzależnionym i dzięki Bogu mogę zacząć naukę w dziedzinie instruktor terapii uzależnień w Polskim Towarzystwie Zapobiegania Narkomanii w Katowicach. Bóg jest dobry, każdego dnia mogę na Nim polegać , On daje mi siłę do życia, które z Nim jest lepsze. W podzięce dla mojego Pana Jezusa śpiewam w kościele w uwielbieniu na Jego chwałę. Moje stare życie było ciemną doliną, którą kroczyłam wprost do piekła. Nikt nie potrafił mnie zawrócić z ciemnej, grzesznej drogi, dopóki nie stanął na niej Jezus, który mocno chwycił mnie za rękę i wyniósł z ciemnej doliny na niwy zielone. Wyniósł mnie z ciemności w jasność, ze śmierci do życia. Dziękuję. Kocham Jezusa.
STANISŁAW
Mam na imię Stanisław. Po raz pierwszy po heroinę sięgnąłem w wieku 16 lat. Zarówno ja, ani nikt z moich ówczesnych znajomych nie zdawaliśmy sobie z tego w ogóle sprawy, czym tak naprawdę jest ten narkotyk, i jak straszne mogą być konsekwencje jego brania. Byliśmy normalnymi chłopakami. W większości pochodziliśmy z dobrych, a nawet bardzo dobrych domów, i na początku traktowaliśmy branie heroiny, jako sposób na „miłe” i oryginalne spędzenie czasu. Nosiliśmy długie włosy, słuchaliśmy muzyki rockowej i wydawało nam się, że cały świat stoi przed nami otworem. Wkrótce jednak zaczęły się pierwsze problemy. Kilku moich znajomych przedawkowało narkotyki i zmarło, a inni trafili do więzienia. To co miało być na początku zabawą, zaczęło przeradzać się z czasem w prawdziwy horror. Udało mi się jeszcze ukończyć szkołę średnią, ale z powodu brania heroiny musiałem zrezygnować bardzo szybko ze studiów. Gdy miałem 21 lat, nawrócił się jeden z moich przyjaciół, z który razem wcześniej brałem narkotyki. Mariusz – bo tak miał na imię – zaczął nas zachęcać do przychodzenia na nabożeństwa do Kościoła Zielonoświątkowego w Żarach. Lubiłem tam chodzić, ale nie potrafiłem sam zerwać z narkotykami. Postanowiłem wyjechać na odtrucie do szpitala, ale po jednym dniu, z powodu bardzo silnego głodu narkotycznego uciekłem stamtąd i wtedy zrozumiałem, że jedynie Bóg jest w stanie mi pomóc. W tym też czasie zmarł kolejny mój bliski znajomy i przeraziłem się, że to ja mogę być kolejną ofiarą heroiny. Zacząłem bać się tego, że pójdę do piekła. Gdy mieliśmy w zborze ewangelizację, podjąłem decyzję, że chcę naśladować Jezusa. Modlono się o mnie, i tego dnia pozostawiłem narkotyki, czułem się jednak bardzo źle fizycznie. Dwa dni później podczas modlitwy na porannym nabożeństwie przeżyłem chrzest w Duchu Świętym, a gdy zacząłem modlić się innymi językami, Jezus uzdrowił mnie i nie odczuwałem nawet najmniejszego bólu. Moi znajomi byli zdumieni tym, że nie musiałem jechać na leczenie, i że w ciągu kilku minut po modlitwie wróciłem do zupełnie normalnego stanu fizycznego. Nie brałem narkotyków, i nie piłem alkoholu, ale postanowiłem po kilku tygodniach od tego wydarzenia pojechać na terapię do Ośrodka TEEN CHALLENGE w Broczynie i był to bardzo dobry czas darowany mi przez Boga. Po ukończeniu Ośrodka podjąłem naukę w nowo otwartej, Misyjnej Szkole Biblijnej, a po jej ukończeniu rozpocząłem pracę w Punkcie Konsultacyjnym Misji Teen Challenge, gdzie pracuję do dziś i zajmuję się pracą z osobami uzależnionymi od narkotyków, alkoholu i bezdomnymi. W międzyczasie ożeniłem się. Mam wierzącą żonę i dwójkę wspaniałych dzieci. Skończyłem również studia na kierunku resocjalizacja, a później zrobiłem specjalizację z zakresu uzależnień i jestem licencjonowanym terapeutą. Moim największym pragnieniem jest przyprowadzanie ludzi – szczególnie tych – którzy mają problem z alkoholem czy narkotykami do Jezusa i głoszenie im ewangelii, a Służę Bogu, w tym kościele, w którym kiedyś się nawróciłem i od kilkunastu lat pełnię funkcje starszego zboru. Jezus jest po prostu cudowny, a ja dziękuję mu za to co uczynił w moim życiu.
ANIA
Oczy moje wznoszę ku górom: Skąd nadejdzie mi pomoc? Pomoc moja jest od Pana, który uczynił niebo i ziemię. Niechaj nie da się potknąć twej nodze, niech nie drzemie stróż twój. Oto nie drzemie ani nie zasypia stróż Izraela. Pan stróżem twoim, Pan cieniem twoim po prawicy twojej. Słońce nie będzie cię razić za dnia ani księżyc w nocy. Pan strzec cię będzie od wszelkiego zła, strzec będzie duszy twojej. Pan strzec będzie wyjścia i wejścia twego, teraz i na wieki.” Psalm 121
Mając 15 lat pierwszy raz sięgnęłam po narkotyki – potem to był już koszmar trwający 12 lat. W ciągu tych lat przeszłam przez najciemniejsze strony życia: alkohol, narkotyki, seks, kradzieże, handel narkotykami. W konsekwencji – więzienie, rozpad małżeństwa, rodziny, życie na ulicy i cały brud , który jest z tym związany. Nienawidziłam siebie, nienawidziłam ludzi, nienawidziłam życia. Nie widziałam sensu ani celu mojego istnienia. Był tylko ból, złość i strach. I wtedy w tej całej beznadziei zawołałam: Boże jeżeli jesteś to proszę pomóż mi! I nie musiałam długo czekać – Pan bardzo szybko się o mnie zatroszczył i troszczy się o mnie każdego dnia.
2006 rok był dla mnie rokiem przełomowym w mojej grzesznej egzystencji. Będę szczególnie go pamiętała bo wtedy przyjechałam do ośrodka w Broczynie i szczerze się nawróciłam- przyjęłam Pana Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela i Pana. To Pan Jezus otworzył mi oczy abym mogła wreszcie spojrzeć na swe nędzne przeszłe życie, abym mogła nareszcie dostrzec Jego dłoń, która była wyciągnięta do mnie od dawna .To On dał mi wiarę w miejsce zwątpienia, nadzieję zamiast rozpaczy, odwagę zamiast lęku, spokój umysłu w miejsce zamętu, szacunek dla siebie zamiast pogardy, zaufanie do siebie w miejsce bezradności, szacunek innych ludzi w miejsce litości i potępienia. To Pan Jezus dał mi prawdziwą przyjaźń w miejsce samotności, dał mi jasny wzór życia w miejsce bezcelowej egzystencji. To Pan Jezus dał mi swobodę wolnego życia w miejsce niewoli nałogu. To wiara przywróciła mi sens, cel i radość życia, to wiara w Pana wyrwała mnie ze szponów szatana. Dzięki wielkiej łasce Bożej oraz osobom, których Pan użył aby mi pomóc, wiem że idę dobrą drogą naszego Pana Jezusa i że jestem Jego ukochaną córką .
Wiem, że tylko Pan Jezus daje mi gwarancję prawdziwej swobody i szczęścia .Odzyskałam męża, zdrowie, miłość, pokój, radość. Zyskałam dużą Bożą rodzinę, wielu przyjaciół i najcenniejsze – życie wieczne w Jezusie Chrystusie Synu Bożym! Pragnę podziękować całej kadrze ośrodka w Broczynie, Piotrkowi i Marioli Bychowskim z hotelu w Świdwinie za zaufanie jakim mnie obdarzyli , za wsparcie i pomoc, za wspólne przeżywanie radości i smutków, sukcesów i porażek. Pragnę podziękować wszystkim osobom, które nie zwątpiły we mnie, które modliły się za mnie do naszego Pana Jezusa Chrystusa w szczególności mojej mamie. Jestem żywym świadectwem, że wasze modlitwy i prośby zostały wysłuchane. Ja osobiście codziennie dziękuję Panu Jezusowi za to i za wszelką łaskę jaką Pan mnie obdarza. To niesamowite uczucie, wiedzieć, że jestem dzieckiem Bożym i mam Wielkiego, prawdziwego Przyjaciela, który jest zawsze przy mnie, który sprawia, że moje życie jest pełne, kolorowe, ma sens i na pewno nie jest nudne 🙂 On jest skałą, na której mogę się oprzeć (Filip. 4:7). Jest żywym Bogiem, który mnie kocha i kocha ciebie .
Niech mu będzie cześć i chwała na wieki. Amen /Ps 25/
DANKA
Pierwszy kontakt z narkotykami miałam w wieku 14lat. Moi rodzice się rozstali, ja zostałam z ojcem; ojciec zaczął coraz częściej zaglądać do kieliszka. Znalazłam grupę znajomych mojego starszego brata. Byli to ludzie , którzy nazywali siebie hippisami; podróżowali po Polsce, głosili piękne hasła: miłość- wolność-pokój . Były to puste słowa, ponieważ ludzie ci byli zniewoleni narkotykami. Dołączyłam do nich, zaczęłam z nimi zażywać narkotyki.W wieku 18lat wyszłam za mąż i zerwałam z nimi kontakt, jednak po dwóch latach wróciłam i znowu zaczęłam ćpać. Próbowałam wiele razy przestać, zaliczyłam wiele detoksów, parę razy przebywałam na oddziale psychiatrycznym, niestety zawsze po krótkiej przerwie wracałam do ćpania.W 1989 pojechałam do Dzięgielowa na tydzień ewangelizacyjny aby odebrać córkę , która tam była z moją bratową. Tam też spotkałam ludzi z Broczyny z ośrodka, dostałam propozycję aby pojechać z nimi. Wiedziałam że to moja ostatnia szansa ; jeżeli nie pojadę ? umrę z wycieńczenia, lub spędzę resztę życia w więzieniu? miałam sprawy za produkcje i handel narkotykami. Wiedziałam, że jedynie Bóg może mi pomóc ! Zdecydowałam, że pojadę. Terapia była dla mnie bardzo trudna – pojechałam bez odtrucia ( detoksu ) ale od samego początku czułam Bożą obecność , miłość , pokój. Po terapii zostałam w ośrodku jako wychowawca. To już prawie 20lat. Nie zawsze było łatwo, przeżyłam wiele trudnych chwil, różnego rodzaju doświadczeń, cierpienia; jednak Bóg jest zawsze ze mną, posila, wzmacnia, podnosi zgnębionych! On jest wierny do końca. Jestem szczęśliwa że mogę być Bożym narzędziem i świadczyć o Jego nieustającej mocy ; pomagać ludziom uwięzionym rozsupłać więzy uzależnienia.
PIOTR Z GLIWIC
Od trzeciego miesiąca życia rodzice oddali mnie w wychowanie do niańki, ponieważ byli młodzi i chcieli jeszcze coś mieć z życia. Kiedy miałem trzy lata mój ojciec przez Jugosławię uciekł na zachód nie uprzedzając o tym matki. Dlatego mogę powiedzieć o sobie, że jestem pół sierotą, a w dodatku wszystkie negatywne uczucia matka przeniosła z ojca na mnie. Do niańki, która mnie wychowywała mówiłem mamo”, ponieważ mieszkałem u niej na stałe do 7 roku życia. Matka tylko czasami brała mnie na niedzielę do domu. Postawa mojej matki stanowiła kontrast do mojej opiekunki, która samotnie wychowywała sześcioro dzieci.
Jak już wspominałem moja matka widziała we mnie negatywne cechy ojca, którego przecież nie znałem, a rodzina krytykowała moją matkę gloryfikując ojca. Ja potrzebowałem tylko jednego: miłości. To był początek mojej narkomanii.
Pierwszy raz do szkoły zaprowadził mnie syn niani, podczas gdy inne dzieci przychodziły ze swoimi rodzicami. To mnie bolało. Od tego czasu mieszkałem już w domu z matką i zobaczyłem jej życie tj. alkohol, muzyka po nocach, faceci jednym słowem imprezowe życie. Dlatego też zostałem dzieckiem ulicy (tam gdzie mieszkała rodzina opiekunki), na której się wychowałem. Tam też grasowała paczka, której idolem był syn mojej byłej opiekunki. Wtedy to zacząłem robić rzeczy, do których nie byłem przygotowany, ze względu na różnicę wieku, byłem o 4 lata młodszy od niego, a chciałem dorównać im jako ten najmłodszy. Robiłem rzeczy, o których moi rówieśnicy mogli tylko marzyć. Później moja była opiekunka wyjechała do Niemiec i wszystkim dzieciom przysyłała ogromne paczki. Kupiła też swoim synom samochody poprzez sieć sklepów Pewex”. W tym czasie mój ojciec zupełnie milczał i to wywoływało we mnie ból. Potem Rysiek najmłodszy syn niańki pojechał do matki do Niemiec i została pustka po nim. Paczka się rozsypała. W tej pustce spotkałem tzw. hippisów, którzy operowali pięknymi słowami tj. pokój, miłość, braterstwo itp. Ja tego właśnie potrzebowałem.
Nie powiedzieli tylko na początku, że miłość to nieślubne dzieci podobne do mnie, że pokój osiąga się po narkotykach, a braterstwo jest wtedy, kiedy coś od ciebie potrzebują. Był też jeszcze jeden czynnik, który kształtował moje życie, byłem zafascynowany muzyką i chciałem zostać muzykiem. Był to czas, kiedy obowiązywało hasło: sex, drugs and rock&roll. Wszyscy sławni muzycy z tego nurtu wdrażali to w życie, a chciałem być podobny do nich. Nie zwracałem wtedy uwagi na to, że jeden po drugim umierają. Chyba każdemu narkomanowi wydaje się, że jego to nie dotyczy.
Ofiarami narkotyków nie były osoby anonimowe, ale osoby z którymi brałem. I chociaż mówiło się, że w tych latach problem narkomanii nie istniał w Polsce, to ostatnio doliczyłem się 18 śmiertelnych ofiar tylko z jednej szkoły podstawowej, do której chodziłem. To, że nie byłem tym dziewiętnastym było, jak teraz to wiem, dziełem Boga. Mimo, że graniczyło to z bluźnierstwem, odczuwałem Boga w moim życiu dlatego, że gdy brałem halucynogeny leciałem do Boga, a gdy siałem marihuanę modliłem się do Boga, by była bardzo mocna. Jako narkoman wiele też czytałem m.in. ewangelię, a w jednej z ankiet psychologicznych, kiedy byłem zupełnie nagrzany”, napisałem, że ideałem mężczyzny jest dla mnie Jezus Chrystus. Kiedy było mi źle często wołałem do Boga. Po piętnastu latach brania narkotyków osiągnąłem dno.
Dowiedziałem się, że jestem nosicielem wirusa HIV. Sam produkowałem tzw. polską heroinę” (siedziałem na garach). Mój stan był taki, że narkomani, których nie wzruszała śmierć kompana lub wirus HIV w strzykawce chodzili do dermatologa pytać się czy ta choroba, którą miałem jest zakaźna (cuchnąca, zgniła ropa chlupotała mi w butach). Ważyłem wtedy 43 kg. Wtedy Bóg wyciągnął po mnie swoje ręce.
Po całodziennym chodzeniu za odczynnikami ok. 23:00 trafiłem nareszcie na metę, gdzie byłem umówiony na produkcję, ale kiedy przyszedłem (na głodach), otworzył drzwi ćpun, którego nie miało tam być. I oznajmił mi, że mam przyjść jutro ok. 8:00. To było straszne, cały dzień załatwiania, a czekała mnie noc w klatce schodowej, w zimnie i na dodatek na głodzie. Wjechałem windą na samą górę i położyłem się, ale Bóg miał inny plan i ten człowiek przyjechał tam za mną (co się nigdy nie zdarza) oznajmiając mi, że jeśli zostanę, to rano nie mam do nich wjazdu. A ja byłem na głodzie, a godz. 8:00 była dla mnie najważniejsza. Musiałem wyjść na mróz (zima 93r.). Pomyślałem, że wejdę do pierwszej klatki schodowej gdzie będą otwarte drzwi (domofony), ponieważ obliczyłem, że idąc tip-topami (jak się poruszałem) stracę całą noc, by dojść do domu i później wrócić (teraz zajmuje mi to ok. 15 minut). I kolejny cud, jedyne światło i otwarte drzwi były w bloku gdzie mieszkali Adam i Basia Kobyłkowie. Kiedyś w domu Adama i Basi była meta i chodziłem tam grzać. Potem ukończyli pełną terapię w ośrodku, o czym jeszcze nie wiedziałem. To co przeżyłem u tej rodziny zapadło mi głęboko do serca i było początkiem mojego nawrócenia. Byli dla mnie bardzo mili, zgodzili się żebym przenocował, rozmawiali ze mną, pytali czy nie chcę się leczyć, ale nie moralizowali. Mówili:” Czego ty w tym jeszcze szukasz. Masz 30 lat. Jesteś chory. Tam dla ciebie już nic nie ma”. Ja w głowie zakodowane miałem tylko jedno: ósma rano. Przyszła pora snu i kolejny szok. Basia pościeliła mi białe, czyściutkie prześcieradło.
Dla takiego, starego, cuchnącego ćpuna takie czyste prześcieradło” myślałem wtedy. Rano coś we mnie pękło. Leżąc na głodach myślałem, o ich zmianie, i o swojej sytuacji (oni całą noc modlili się o mnie). I choć pamiętałem też o godzinie ósmej rano, zgodziłem się pójść na detoks. Adam niósł mnie w drodze na detoks , a stamtąd (po ukończeniu) karetka zawiozła mnie na dworzec, skąd pojechałem do Broczyny. Najpierw z ośrodka TEEN CHALLENGE” w Broczynie zawieziono mnie na 3 miesiące do szpitala w Gdańsku, ponieważ w Miastku ani w Słupsku nie czuli się na siłach, by mnie uratować m.in. chciano mi amputować nogę.
Po powrocie z Gdańska, kiedy doszedłem trochę do siebie, rozpocząłem leczenie. Nigdy bym nie ukończył (a nawet bym nie zaczął) leczenia, gdyby ci ludzie nie okazali mi miłości, zrozumienia, oraz tych wszystkich rzeczy, w które w ciągu tych 15 lat zwątpiłem. Ponieważ narkomani w większości tracą uczucia wyższe i nie wierzą, że inni je posiadają. Lecz okazało się, że możliwe jest życie w małżeństwie (szczęśliwym), wychowanie wspaniałych, roześmianych i szczęśliwych dzieci, my jako pacjenci mieliśmy wgląd w życie kadry, ponieważ w ośrodku w Broczynie wszyscy mieszkają w jednym domu. Nie mogliby oni udawać, że jest wszystko OK., kiedy tak nie było. Ale największy szok przeżyłem, kiedy dowiedziałem się, że jestem pełnowartościowym człowiekiem, i sam Bóg umarł za mnie, a ludzie, którzy są wychowawcami poświęcali swoje życie, aby wskazywać drogę takim rozbitkom jak ja. Oddałem życie Chrystusowi, i zacząłem Go poznawać. W trakcie terapii zostałem ochrzczony Duchem Św. oraz przystąpiłem do chrztu wiary. Jednocześnie bałem się wracać po terapii do domu, ponieważ matka nadal mieszkała z człowiekiem, który był alkoholikiem. Lecz co tydzień na społeczności modlitewnej prosiłem Boga o matkę, która była u mnie w czasie urlopu, a w domu była pod delikatną opieką Adama i Basi tak, że widziała jak żyją chrześcijanie. Modliłem się prosząc Boga, aby wypełnił obietnicę , że jeżeli Mu zaufam, zbawiony będzie cały mój dom.
I oczywiście Bóg okazał się wierny (jak zawsze), konkubin matki, już z nami nie mieszka, a matka się nawróciła.
Po powrocie z ośrodka uczestniczyłem w spotkaniach grupy wsparcia, gdzie umacniałem się, i poprzez to, zobaczyłem, że Bóg chce, abym zajął się pracą w TEEN CHALLENGE, co też uczyniłem i robię do dzisiaj.
Piotr z Gliwic
PAWEŁ
Bo On stworzył nerki moje, ukształtował mnie w łonie matki mojej, a potem Najwyższy użyczył mi wielkiego talentu.
Zacząłem grać w tenisa jako 9-latek. Szybko opuściłem legnickie korty by uczestniczyć w turniejach w całej Polsce i reprezentować nasz kraj poza jej granicami. Mając 22 lata zostałem trenerem, trenowałem narodową kadrę i z młodymi tenisistami zdobywaliśmy kolejno brąz, srebro i złoto. Tenis dał mi okazję do zwiedzenia prawie całego świata: Australia, Ameryka Północna i Południowa, Afryka, Azja. .Przez hotelowe okna obserwowałem skrajną biedę i bezczelny przepych. Widziałem kobiety zmuszone rodzić na ulicach i te, które kąpały swoje dzieci w brudnych kałużach. Wychowany w katolickiej tradycji miałem świadomość istnienia Boga, więc zadawałem Mu wiele pytań:” Jaki jesteś?”,” Gdzie jesteś?”,”Dlaczego jest tak, jak jest?”
Co do mnie omal nie potknęły się nogi moje, omal nie poślizgnęły kroki moje? bo wraz ze sławą i sukcesem, wraz z wysokim standardem życia i pięciogwiazdkowymi hotelami zasmakowałem kłamliwej narkotykowej ułudy. Brałem kokainę przez cztery lata. Przez ten okres zdarzały się chwile dłuższej abstynencji i kruchej nadziei, ze sam potrafię sobie poradzić z uzależnieniem. Moje własne wysiłki przynosiły tylko rozczarowanie i wyrzuty sumienia. W maju 2007 roku trafiłem do Ośrodka w Broczynie gdzie rozpoczęła się moja terapia i moje nowe życie. Ten czas wspominam jako ciężki ale owocny, bolesny ale wspaniały. Poznałem tam ludzi, którzy oprócz swojego doświadczenia i kompetencji obdarzyli mnie prawdziwą troską i przyjaźnią. Dziś wracam tam, jak do domu, z wielką radością.
„Oto wszystko nowym czynię” mówi w swoim słowie Ten, który daje nowy start i prostuje wszystkie drogi. Od 30 lat biegam po korcie za żółtą, tenisową piłeczką ale teraz już wiem, że moim szczęściem jest być blisko Boga!